niedziela, 13 kwietnia 2014

Sen #1


Hello!
Dzisiaj, a właściwie wczoraj, miałam dziwny, ale za razem straszny sen. 
 Śniło mi się , że zabiłam swoją koleżankę, za którą za bardzo nie przepadam. 
Niechcący, bo niechcący, ale zabiłam.  Nie będziemy zagłębiać się  w szczegóły. Chodzi głównie o to, że gdy już leżała ona nieżywa ogarnęło mnie straszne uczucie. Uczucie gorsze od bólu, psychicznego, czy fizycznego. Nie potrafię dokładnie opisać tego uczucia. Mimo, że ta koleżanka nie należała do moich ulubionych czułam tęsknotę. Tęsknotę, poczucie winy, ból wewnętrzny. Najbardziej jednak dawało się we znaki poczucie winy. 
Potem jakimś magicznym sposobem byłam w sklepie. Z mamą. Kiedy między sklepowymi półkami dostrzegłam ochroniarza, który się na mnie dziwnie patrzył znów ogarnął mnie strach. Tym razem był to jednak strasz, przed utratom bliskich, przed samotnością, która czekałaby na mnie w areszcie. Do tego wciąż męczyło mnie poczucie winy, tęsknota, smutek. Miałam ochotę zniknąć.
To niestety nie był świadomy sen, więc nie mogłam się  wycofać i odwrócić tego co zrobiłam. 

Ten sen dał mi jednak do myślenia. Nigdy, ale to przenigdy nie chciałabym zabić człowieka, zwierzęcia... Wolałabym sama skonać niż posunąć się to takich czynów.
Jednak niektórzy ludzie nie rozumieją, że swoim zachowaniem ranią. 
Ludzie, którzy starają się decydować o swoim życiu, lub jego końcu samodzielnie są nazywani potocznie "samobójcami". A ja jednak uważam, że nie słusznie. Samo-bójca ... Ale to nie on się zabija. Zabijają go inni ludzie. Od środka. Więc może ty, który wyśmiewa kolegę na korytarzu, bo 'się źle ubiera', lub ty, która dokucza koleżance, bo 'za dobrze' się uczy... może wy tak naprawdę jesteście zabójcami? 

Never More #2


Hejo...
Tak sobie siedzę, i sobie myślę... Zastanawia mnie, że zawsze, jak jestem smutna swędzą mnie żyły... na lewym nadgarstku. Często odbieram to jak swego rodzaju zachętę do zranienia siebie, do pocięcia się. Ale nie. Nie będę się cięła. Pokażę każdemu, że jestem silna
Kiedyś się cięłam... Głupia, długa historia. Wiem, to było idiotyczne. Jebana nastolatka, która ma dom, kochającą rodzinę, sama wymyśla sobie problemy. Miałam tego świadomość, ale wciąż to robiłam. Uzależniłam się? Nie wiem.
W każdym bądź razie pewnego dnia, gdy miałam nieco głębsze rany na prawej ręce, miałam zaklejone je plasterkiem, bo krew nie chciała przestać lecieć. Mój tata leżał na kanapie w salonie, a ja na fotelu bawiłam się  z kotem. Nagle tata zaczął mi się uważnie przyglądać. Po pewnym momencie zapytał mnie, co mam na ręce. Spanikowałam lekko, zaczęłam się jąkać ( mam tak jak się denerwuję. ) no i się domyślił. Zdjął mi plasterek i patrzył na rany. W jego oczach widziałam łzy ( mój tata jest wojskowym, pierwszy raz widziałam łzy w jego oczach). W tedy dopiero zdałam sobie sprawę, jak bardzo go tym zraniłam. 
Mam czasami widziała rany, ale nie mówiła o tym tacie...
Właśnie w tamtym momencie zdałam sobie sprawę, że to tak bardzo idiotyczne. Że jestem najważniejsza... najważniejsza dla rodziców. 
Od tamtej pory się nie cięłam. Jestem z siebie mega dumna. Powiem wam, że czasami mnie kusi.
Kiedy przestałam się ciąć szukałam czegoś czym mogłabym zastąpić żyletki. I wiecie co? Znalazłam... Nie wiem czy nawet nie gorsze od żyletek. Fajki :)
Wielokrotnie chciałam rzucić palenie. Jestem na to za młoda. Jednak niekiedy dopada mnie dzika ochota na szlugi... 
Ehh przynajmniej się nie tnę.... :)



niedziela, 30 marca 2014

Hello!

Dzień dobry, dobry wieczór!
Jestem se Weronika i mam 14 lat :D 
Postanowiłam założyć bloga, na którym będę wypowiadać się na różne tematy, itp. 
Zachęcam do czytania!
Take Care xx